Najlepsza inwestycja dla mola książkowego – czytnik

W podstawówce dostawałem nagrody za ilość przeczytanych książek. Pochłaniałem je jak Grycanki swoje lody. Później nastąpił okres buntu, miłości do hip-hopu i książki odeszły na drugi plan, a potem zniknęły bo były passe. Niby komiksy czytałem nadal więc not bad.  Ale nie było to, to samo. Przez wszystkie lata szkolne omijałem lektury szerokim łukiem. Bo jak lektury mogły być ciekawe? JAK? (nie chodzi o to zwierze jbc) Nawet przed maturą robiłem wszystko byle nie czytać lektur.

W jakim ja błędzie byłem! Jak bardzo żałuję że nie czytałem tak jak w podstawówce. Bo o ile większość z lektur powiewa nudą, tak wiele z nich serio mogło być ciekawych. A ja czytałem tylko wybrane książki które były na topie. Więc po skończeniu technikum, wróciłem do częstszego czytania.. głównie na komputerze. Co ani wygodne, ani dobre ale oczu. Co prawda źle nie było, ale komfortowo również nie.  Zniechęcony tym znów rozstałem sie z książkami na jakiś czas. Ciągle w planach miałem przeczytanie sagi wiedźmina, i kilkunastu innych pozycji.

Tegorocznej zimy coś mnie natchnęło, i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stwierdziłem bez namysłu:

KUPUJE CZYTNIK PSIA MAĆ

Po szybkim researchu w necie, wybór był oczywisty że sięgnę po dziecko Amazonu… KINDLE PAPERWHITE. A że kilka miesięcy wcześniej wyszedł model oznaczony numerkiem 2. Wiec jako fan nowości musiałem go mieć.

Po tym jak dostałem go w swoje dłonie i obyłem się z nim, jedno jest pewne.. Nie chce innego czytnika. W połączeniu z okładką kupioną na allegro (bo oryginalne są drogie max) jest idealnym przyjacielem moich podróży czy to do pracy czy tez do kibla. A dodatkowe oświetlenie sprawia że można czytać nawet gdy się ściemnia. Od momentu kupna, zacząłem nadrabianie i tak oto dowiedziałem się ze lektura szkolna może być ciekawa! Mówię tu o „Folwarku zwierzęcym” Orwella. Podobno to lektura, ja niestety nie wiem bo w moim programie nauczania tego nie było. Może i lepiej? Bo pewnie olałbym to i nie wrócił nigdy.

Od teraz czytam gdy tylko mogę. Jeśli masz wątpliwości czy kupić czytnik, powiem jedno: POLECAM. Wiem że wiele ludzi lubi zapach nowej książki( WHAT? ), i przy ebookach nie czują tego „czegoś”. Ja na szczęście nie należę do grupy. Więc Kindle jest dla mnie idealnym rozwiązaniem, i dużym ułatwieniem. Bateria trzyma bardzo długo, lekko leży w dłoni i można czytać na słońcu dzięki ekranowi e-ink. Dlatego teraz stojąc na przystanku i czekając na tramwaj mogę czytać, szybko wsiąść do środka i nawet gdy brak miejsc siedzących czytać dalej.

Nie jest to sprzęt bez wad, zdaje sobie z tego sprawę.  Jednak ilość pozytywów przeważa dla mnie na korzyść Kindle.   Do niedawna ograniczeniem dla ludzi nieznających języka anielskiego był interfejs Kindle. Mimo iż całość sprowadza się do wrzucenia książki na czytnik przez USB i otwarcie jej, lub wysłanie na swój osobisty Kindlowy mail, większość opcji jest po angielsku i jak ktoś chciał sobie skonfigurować to było mu cieżko. Ale te czasy minęły, od niedawna można spolszczyć sobie Kindle, i korzystać z wszystkich jego dobrodziejstw.

Więc jeśli wahasz się, zrób jak ja.. po prostu kup a będziesz oczarowany/oczarowana.

Dodaj komentarz